Był 3 października 1996 roku. Tego dnia Wisława Szymborska, 73-letnia poetka o niepozornym spojrzeniu i ciętym dowcipie, siedziała spokojnie w pokoju Domu Pracy Twórczej „Astoria” w Zakopanem. Pisała wiersz. Deszcz bębnił o dach, w górach panował chłód i nikt nie spodziewał się trzęsienia ziemi w świecie literatury. Aż zadzwonił telefon.
Telefon, który zmienił wszystko
Dzwonił przedstawiciel Szwedzkiej Akademii. Spokojnie, oficjalnie, bez fanfar oznajmił: Nagroda Nobla w dziedzinie literatury trafia do Pani. Szymborska oniemiała. Powiedziała później:„Nie mam pojęcia, co robić w tych strasznych okolicznościach. Do tego nie da się uciec w góry — zimno, pada.”
Na naprędce zorganizowanej konferencji prasowej zażartowała, że ma tylko jedną nadzieję:
„Żeby mi się w głowie nie poprzewracało.”
To był jej styl. Lekkie słowo, głęboka treść. I cała ona.
Nagroda, która wisiała w powietrzu
W kręgach literackich mówiło się o niej od lat. Już wcześniej nazwisko Szymborskiej padało w kontekście Nobla, ale gdy w 1995 roku wyróżnienie trafiło do Seamusa Heaneya, wielu uznało, że poeci z Europy nie mają szans dwa razy z rzędu. Rok później — niespodzianka.Nagrodę otrzymała za całokształt twórczości, a przede wszystkim za poezję, która — jak to ujęła Szwedzka Akademia —
„z ironiczną precyzją pozwala historycznemu i biologicznemu kontekstowi ukazać się we fragmentach ludzkiej rzeczywistości”.
Stanisław Lem skwitował to krótko:
„Wiśce się ten Nobel po prostu należał”
Telefon i sekretarz z nożyczkami
Szymborska została niemal natychmiast zasypana: telefony, listy, dziennikarze, wywiady. Nie znosiła szumu, więc zatrudniła sekretarza. Wybór padł na Michała Rusinka. Gdy ten przeciął kabel od wciąż dzwoniącego telefonu, zdobył jej uznanie natychmiast. Miał zostać na trzy miesiące. Został na ponad 15 lat.W testamencie zapisała swój medal noblowski Uniwersytetowi Jagiellońskiemu. Nagroda pieniężna — blisko 3,5 miliona złotych — trafiła do Fundacji Wisławy Szymborskiej oraz na fundusz międzynarodowej nagrody literackiej jej imienia. Fundacja do dziś wspiera pisarzy i tłumaczy w trudnych sytuacjach życiowych.
A wiersz, który pisała w chwili ogłoszenia Nobla? Dokończyła go dopiero trzy lata później.
Wisława Szymborska — więcej niż poetka
Jej poezja to klasyka. Ale życie prywatne? To kopalnia zaskakujących faktów i osobistych anegdot. Szymborska to nie tylko ikona literatury. To też dziewczyna z Kórnika, z nietypowym poczuciem humoru, miłością do skrzydełek z KFC i serialu „Niewolnica Isaura”.Oto garść ciekawostek, które pokazują ją z zupełnie innej strony:
- Naprawdę nazywała się Maria Wisława Anna Szymborska. Urodziła się 2 lipca 1923 roku w Kórniku, niedaleko Poznania.
- Jej ojciec, Wincenty, miał 49 lat, gdy poślubił 28-letnią Annę Rottermund.
- Pierwsze wiersze pisała już jako pięciolatka, uczennica szkoły podstawowej w Toruniu.
- W 1931 roku przeprowadziła się z rodziną do Krakowa. To miasto pozostało jej domem aż do śmierci.
- Każdy nowy wiersz pokazywała ojcu. Jeśli mu się spodobał, dawał jej monetę — pierwszy honorarz literacki.
- W czasie II wojny światowej uczęszczała do tajnych kompletów.
- W 1943 roku zatrudniła się w firmie kolejowej, co uchroniło ją przed przymusowymi robotami w Niemczech.
- Jej debiut nastąpił w 1945 roku w „Dzienniku Polskim”, gdzie opublikowała wiersz „Szukam słowa”.
- Nie ukończyła studiów — nie pozwoliła na to trudna sytuacja finansowa.
- W 1948 roku poślubiła poetę Adama Włodka. Rozwiedli się po sześciu latach, ale do końca życia pozostali bliskimi przyjaciółmi.
- Pierwszy tomik wierszy (1949) nie przeszedł cenzury. Powód? Nie zawierał odpowiednio „słusznych” ideologicznie treści.
- Jej ostatnia książka — „Błysk rewolweru” — ukazała się już pośmiertnie, w 2013 roku.
- Oprócz Nobla zdobyła wiele prestiżowych nagród, w tym: Nagrodę Ministra Kultury (1963), Goethego (1991), Herdera (1995), Order Orła Białego (2011), a także tytuł „Człowieka Roku” tygodnika Wprost (1996).
- Jej wiersze przetłumaczono na 42 języki. Łącznie opublikowała około 350 utworów.
- Uwielbiała podróże i z każdej przywoziła pocztówki — kolekcjonowała je przez lata.
- Wśród kulinarnych słabości miała jedną szczególną: skrzydełka z KFC.
- Z zapartym tchem oglądała serial „Niewolnica Izaura”.
- Kibicowała Andrzejowi Gołocie i oglądała każdy jego występ — nawet w „Tańcu z gwiazdami”.
- Była nałogową palaczką i chorowała na raka płuc.
- Zmarła we śnie 1 lutego 2012 roku, w swoim krakowskim mieszkaniu. Miała 88 lat. Pracowała wtedy nad kolejnym wierszem.
Zdjęcie: Adam Golec / Agencja Gazeta
0 Komentarze